UWAGA!
Moi przyjaciele mają duży kłopot- Mam do Was prośbę.
Jeśli możecie to pomóżcie.
Za każdą złotówkę gorąco dziękuję w imieniu Martynki.
Nigdy nie ciągnęły mnie kolonie czy podobne zorganizowane formy wypoczynku. Dla dziesięciolatka strasznie fajne były wakacje na Mazurach pod namiotem na jednym z dzikich pól namiotowych. No i się zaczęło, cała Polska moja. Najpierw okazją (autostopem), potem MZ’ką TS-250, Wartburgiem, Polonezem, Escortem. Namiot jednak jest dość kłopotliwy w częstych zmianach miejsca biwakowania. No i pojawiła się zapiekanka (Niewiadów N-126E). Kupiona bardzo tanio, więc z wiszącą tapicerką i bez wyposażenia typu lodówka, kuchenka, zlewik. Zakup jednak uważam za bardzo udany, bo rama jest ocynkowana i z hamulcem najazdowym, a szyby wszystkie całe. Szukając w sieci informacji o sposobach reanimacji nieszczęsnej tapicerki trafiłem na kopalnię wiedzy o niewiadówkach w postaci fenomenalnej stronki i jeszcze lepszego forum Marka Fanklub niewiadówek. Z forów z resztą pewnie wielu z Was mnie zna jako usera tarapukuara. Na ściana zagościła najtańsza wykładzina podłogowa. Na początku był kłopot z lodówką. Mogłem jeździć tylko tam gdzie jest prąd 230V (lodówka sprężarkowa). Kiedy tylko pojawił się pierwszy panel słoneczny (38 watowy szyberdach od audi) zaczęły się pierwsze próby z wykorzystaniem fotowoltaiki do chłodnictwa. Szkoda pisania to na prawdę nie działa. Zaczęły się więc poszukiwania lodówki absorpcyjnej do zasilania gazem z butli. Równocześnie u dwóch kolegów znalazły się działająca TA-60 (tylko na 230V) i u drugiego rozszczelniona TA 71 na 12/230 i lpg. Udało się przełożyć plecki z 60′ do 71′. Wymagało to trochę kombinacji z przespawaniem komina, ale działa do dzisiaj. No to z lodóweczką i panelem PV mogę pod pewnymi warunkami sobie stawać tam gdzie mi się podoba. Oświetlenie oczywiście ledowe.
Dla kogo niewiadówka? Na pierwszy zakup chyba dla każdego, jeśli w takim maleństwie wytrzyma ze dwa tygodnie, to już będzie pewny, że karawaning jest dla niego. Jeśli nie to nie wiele straci na sprzedaży. W razie problemów z manewrowaniem można ją odpiąć i przestawić ręcznie, i sporo trudniej ją uszkodzić. Na pewno dla wędkarzy, da się wciągnąć prawie wszędzie gdzie da się dojechać osobówką. Mnie zdarzało się stać w miejscach gdzie nie dojechały nawet one (holuję Fronterą A sport). Jest niezastąpiona jeśli lubisz stać na samej plaży i w krzakach, z których nie widać Cię z drogi. Albo w miejscach gdzie nie trzeba za wszystko płacić i jest cicho. Jest też bardzo trwała i łatwa/tania w utrzymaniu i remontach.
Przyczepka jest przez cały rok w gotowości do wyjazdu. Nie tylko gary, pościel, srajtaśma, mydło czy ręczniki. W plastikowych szczelnie zamykanych pojemnikach po lodach, musach, serkach, jest kawa, herbata, sól, cukier. Oczywiście węgiel drzewny i podpałka też. Ale w szafie leży jakiś cieplejszy dres, zmiana bielizny, klapki. Jeśli więc naleci mnie na wyjazd to nawet w garniaku sobie poradzę, wystarczy tylko zaczepić przyczepkę, sprawdzić światła i „w Polskę…”. Tylko jakiś sklep po drodze;)
Ponieważ bardzo często wyjeżdżam na krótkie weekendowe wypady, to szkoda mi każdej minuty na rozkładanie czy też składanie biwaku. Staram się więc maksymalnie ograniczyć wszelkie czynności z tym związane.
Po pierwsze nauczyłem się szybko poziomować przyczepkę. Do dyszla mam przynitowaną małą dwu kierunkową poziomiczkę. Po odpięciu przyczepki sprawdzam jak jest w poprzek. Jeśli źle to kliny pod jedno koło (i tak są obowiązkowym wyposażeniem) i kręcę trochę w lewo i prawo. Jeśli to nie wystarczy, to impregnowana deska pod koło, które jest niżej. Jak jest o.k. to zaciągam hamulec i kręcąc wysokością kółka podporowego łapię poziom wzdłuż przyczepki. Potem trzeba już tylko opuścić podpory. To jest około dwóch minut.
Po drugie pozbyłem się schodka i przedsionka (więcej na ten temat). To też oszczędza sporo czasu. Potem już tylko bańka na szarą wodę, stolik z krzesełkami i można zasiąść ze szklaneczką w dłoni i rozkoszować się naturą.